Dostałam w dupę! Nie ma co ukrywać, ciężko było, nie tak wyobrażałam sobie pierwszą stówę i nie tak wyobrażałam sobie niedzielną wycieczkę do Sobótki!!!
Od rana wiało konkretnie, ale wszyscy stawili sie w komplecie. W kolejności pojawiania się: WrocNam, Galen, ja z Blasiem, Asia z JPBike i kierownikiem wycieczki Młynarzem.
Początkowo humory dopisywały, fajnie mi się jechało wioskami w kierunku Sobótki, nawet dawałam rade utrzymać się w grupie z "zawodowcami".
Zrobiliśmy po drodze krótką przerwę w Rogowie Sobóckim, niektórzy na pączki (w ilości hurtowej), niektórzy na zrowe, pyszne kanapki, które sami wozili w plecaku;)
Od Sobótki zaczęły się schody. Tzn wjazd na przełęcz Tąpadło. Początkowo asfaltem, co i tak dało mi nieźle w kość. Jechałam momentami 7km/h, czyli prędkością spacerową! Ale zacisnęłam zęby i jak założyłam, tak też zrobiłam, czyli do przełęczy nie zeszłam z roweru:)) Jak tylko zaczą się szlak w terenie powiedziałam "dziękuję" i dalej rower już pchałam.
i pchałam..
i pchałam..
.. choć momentami miałam ochotę cisnąć rower w krzaki albo zawrócić z trasy. Powstrzymało mnie tylko to, że nie miałam telefonu, żeby poinformować resztę o mojej zmianie planów!
Reszta wycieczki cisnęła na rowerach. Szacun!
A następnie czekała na wichrze aż się wgramolę na szczyt.
Później już było miło. Piwka i grzańce i te sprawy. W normalnych okolocznosciach też bym się skusiła na grzańca, ale czekały nas jeszcze nienormalne warunki w drodze powrotnej..
Prawdziwi bikerzy pomknęli z górki..
.. choć i tak za 5 metrów musieli czekać na mnie..
Jak się skończyło z górki, to zaczęła się walka o przetrwanie (dla mnie). Wicher, a póżniej deszcz skutecznie mnie wykończyły. Brak paliwa, nie powiem, też dał się we znaki porządnie.. nie przewidziałam tylu godzin w siodle://
I tak Galloway-owaliśmy z przerwami na czekanie na mnie..
Ostatnie 10 km dłużyło się gorzej niż na MARATONIE!!!!
Podsumowując: bardzo fajna ekipa jeżdżąca, rower - tak, ale tylko jak jest pogoda:) Ten mój niedzielny wyczyn dał mi troche do myślenia na temat planowanego wyjazdu nad Balaton...
Komentarze (7)
Byłaś bardzo dzielna - w takiej BS-owej ekipie zawsze możesz liczyć na wsparcie :) No i bardzo dziękuję za wspólny wypad - tak jak przedmówcy i ja napiszę - do następnego :) Pozdrowionka z Poznania :)
wycieczka bombowa, towarzystwo odlotowe,swietne zdjęcia pogoda taka se;/ale to mało ważne przy takiej ekipie!:) pozdrowionka i gratulacje życiówki 1szej i pewnie nie ostatniej!
Dzięki za wspólny wypad! Pogoda dała trochę popalić. :) Na szczęście wszyscy daliśmy radę. Jeśli w takich warunkach przejechałaś tyle kilometrów, to... musisz KONIECZNIE jechać nad Balaton bez chwili zastanowienia! :)
Dałem już wpis u Błażeja, ale może będziesz pierwsza: Może dacie się namówić na weekendowe (np. sobotnie) kilkugodzinne (ale nie takie długie, jak ostatnio) kręcenie, jeśli uda się złożyć ekipę i pogoda dopisze? Myślę o "Operacji Zachód 2" - gdzieniegdzie na mieście widać ogłoszenia i link jest na moim dzisiejszym wpisie i jeszcze akcji "Dokumenta-ciclista, czyli pokaż światu swój rower". Szczegóły, jakby coś, ustalimy przed sobotą ;-) Pozdrawiam
WrocNam, jeszcze wczoraj odpowiedziałabym "nie, dziekuje.". Dzis już myślę gdzie by tu w weekend.. Oczywiście, jeśli pogoda sie poprawi;) Jak nie, to wolę już biegać;)